DDR’19 czyli Drogą Do Rosji

DDR’19 czyli Drogą Do Rosji

1 października 2019 3 przez J.J.

W skrócie… nie to było w planach na ten rok, ale kolejny kraj liźnięty 🙂

20 IX dzień pierwszy ~144km

Ruszyliśmy z Idzi bez stresu bo daleko nie ma 🙂
Po drodze zahaczamy o Kmiecin, grzechem byłoby nie odwiedzić Gregów 🙂 Czas leci dość szybko i Chany dzwoni, że jest już za Ostródą… dupa w troki i lecimy na Braniewo…
Nie muszę pisać, ale napiszę: z Chanym to jak prawie jeden upośledzony organizm na wycieczkach 😀 więc wbijamy w tym samym momencie, z dwóch rożnych stron na S22 w kierunku granicy.
Heheszki na radiu i już jesteśmy w Braniewie.
Pierwszy nocleg tradycyjnie gdzie bądź i padło na parking Lidla.
Gadki szmatki i człeki zasnęły jak najedzone misie.

21 IX dzień drugi ~70km
Budzimy się przed 7, a parking już cały zawalony autami… ‘na ruskich rejestracjach’ ( Pidżama Porno ) robią zapasy jak przed Armagedonem.
Wspomniany Lidl, śniadanie i lecimy dalej.
Granica hmm sprawnie 3 godziny, bo to kolejka, kartek wypełnić też nie mało i już.
Kierunek Kaliningrad.
Trasa spokojnie, prosto jak na Ukrainie, idzie dróżka wzdłuż starej Berlinki.
Znak pojawia się znikąd.. taki zwykły.. aż smuteczek.
Szybkie foto i lecimy na miejsce docelowe.
Trochę się korkuję, w naszą stronę lecą lajki od okolicznych ludzików 🙂
Po chwili parkujemy na placu i lecimy na łódkę 🙂
Było to jakieś muzeum wodne 🙂
Kilka statków, jakieś budyneczki, ale podwodna była głównym celem 🙂
Wróciliśmy po składaki i długa po mieście 🙂
Pierwsze co to oczywiście Zamek w Królewcu tzn Dom Sowietów w Kaliningradzie.
Po drodze 3 pasy w jedną stronę, przejście bez świateł.
Większość z nas zna filmy z Rosji…
Zbliżamy się do przejścia i wszyscy stają i nas puszczają.
Mindfuck jak nic… takiej kultury to w Polsce nie ma Szooook.
Kulturalnie piwko na ławeczce i na coś do jedzenia 🙂
Krymskie Czebureki z piwkiem i dalej 🙂
Targowisko.. niestety się zmywało, ale dobra wiadomość jutro czynne 🙂
Jakiś plac z cerkwią i na zad lecimy do domków po drodze robiąc kółko do sklepu 🙂
Na miejscu przestawiamy maszyny do pozycji sypialnej i biesiada przy brzegu Pergoły.
W między czasie ludzie zagadują, wszystko na pozytywie 🙂

22 IX ~94
Leniwie się wstawało.
Jakaś szybka szama, kawa/czaj i sru na Milfy 🙂
Kierunek targowisko.
Generalnie spoko opcja mieć miejsce, gdzie wszyscy mogą się rozstawić z tym co mają.
Sporo ciuchów, gwoździe zardzewiałe, stare sprzęty komputerowe, dupsy i dupsy 🙂 Taki Jarmark Kaliningradzki 🙂
Na powrocie szybka szamka.
Tyle VW T3 w wersji dojczepost nie widziałem przez całe życie co w tym mieście.
I kierunek Baltijsk.
W końcu fajny znak Kaliningradu 🙂
Droga spokojna.
Parkujemy za drugim podejściem.
Spacer na kraniec pirsu. Towarzyszy nam Łajka, która nas oprowadza jak pieseły w Kanionie Matki w zeszłym roku.
Lecimy dalej na północ 🙂
Chill na drodze, czasem jakieś dziury i bujando bujando 🙂
Na miejscu czuje się trochę jak w domu… klify 🙂
Rozkładamy się przy plaży… i nagle szok bo dopiero 17.
Miejsce zacne… szama.
Zaczepiają ludzie, oczywiście na plusie. Wpadł koleś Żiguli… naturalny rost level hard. Okazało się, że ma 353 z zajebanym silnikiem 🙂
spacer po plaży i zapada zmrok.
Po powrocie czaj i odwiedza nas lisek, który jakoś się nie bał 🙂
Niespodziewanie zrywa się wiatr i kitramy się w czepie.
Gawęda i sru do spania.
Noc niespokojna w moim wydaniu bo pizgało fest i człek bał się, że Qek odleci 😀

23 IX ~122km
Dzień zaczyna się o wschodzie słońca. Grzech nie wykorzystać tej lokalizacji 😉

Śniadanko i dzida na mierzeje.
Po drodze promenada w Świetłogorsku i opuszczony hotel w Malinówce.
Niestety lokal nie opuszczony, w remoncie. Trochę problem był z nawróceniem, ale pomogła ochrona lokalu. Na wyjeździe zblokowaliśmy wjazd dla ciężarówki budowy. Koleś pokroju gumbasa jakby chciał nas zajebać po chwili beka, że trabant i gestykulacja zmiany biegów dwutakta 🙂
Ogólnie ładne miasteczko, fajne kamienice. Musi być niezłym kurortem bo buduje się tu na potęgę.
Lecimy dalej, płatny wjazd na mierzeję i kierunek Tańczący las.
Luuuudzi wpip.
Preferuję nasz krzywy las 🙂

Lecimy wyżej. Mała przerwa na plazy gdzie łapiemy zasięg z Litwy.

Trochę wciągnęło wszystkich i po chwili spaceru lecimy na wydmy 🙂
Niestety nie są tak dostępne jak nasze wydmy.
Z jednej strony super, ale z drugiej… fajnie by było tak wbiec z wysokiej wydmy wprost do wody 🙂 nawet pod koniec września 😀

Kierunek spanie…
Ponoć jedyne miejsce gdzie można na mierzei na dziko.
Hyh no… można było.
Teren prywatny, domki bleble.
Hajs się zgadza jest spanie i prysznic. Nawet znalazł się opuszczony kamper 🙂
Tani szampan, gar fasoli.
Wybooornie!

I tak czas zleciał.

24 IX ~230km
Leniwe wstawanie.
Penetracja kampera, prysznic w ciepłej wodzie i porcelana <3
Zdrowo zaczęty dzień 🙂
Kierunek Sowieck, a wcześniej stacja w Kaliningradzie bo gazu niet.
Trasa jak zwykle spokojna i prosta.
Towarzysze podróży tj pasażerowie obu pojazdów podtrzymują tradycję i piją każde piwo w danym kraju. Ido, Gabryś… szacuneczek 🙂
Jest to chyba najdłuższa trasa dnia jednego 🙂
Sowieck przywitał nas tak jak można było się spodziewać po witakach 🙂

Miasto jak każde chyba tutaj.
Ulica Pobiedy główną trasą, wspomnienia wojny 1941-1945 ( tak, 1941, nie 1939) , Lenin czy sierp i młot tu i tam.
Taką mała atrakcją była wystawa sprzętu militarnego.

Fajny był też most graniczny, ale to Chany cyknął jakąś fotkę zapewne 🙂

Ciśniemy dalej do Nemen, pod zamek.

Niestety spenetrować się go nie dało zbytnio bo w środku tylko krzaczory.
Po chwili poszukiwań miejsca, korzystając z litewskiej sieci, ruszamy dalej.
I tak dojechaliśmy do Gusiewa.
Droga momentami mega bujająca.
Rozdupczyło mi łożyska w aucie, ale na to był sposób… głośniej radio 🙂
Dotarliśmy chwile przed zmrokiem.
Urzekające kamieniczki chwile po wjeździe, bo początek był straszny, jak w Czarnobylu.
Parking w cieniu, przy markecie do 23 całkiem spoko.
Sprawdzam luz na kole i idziemy na spacer.
Brak pomnika Lenina, a był. Może przez remont go zwinęli?
Wracamy do Muszelek na dalszą degustację lokalnych trunków.
Jaguara polecam. Energol z wódą 🙂

25 IX ~129
Wstajemy rano i lecimy się przejść po mieście.
Do opuszczonego teatru wejść się nie dało 🙁
Odwiedziliśmy targ, na którym można znaleźć mnóstwo spożywki z Polski i bambetli jakich wszędzie pełno.
Wracamy na zad i czas wracać.
Po drodze tankowanie i już granica.
Oczywiście w kolejce królowie przemytu tj passaty 🙂
Chwilę wcześniejszej na stacji się tankował i wlazło mu 116 litrów 🙂
Oczywiście na każdej stacji podjazdy by więcej weszło 😀
Zeszło znów 3 godziny.
Celnicy spoko, nie było jakiegoś trzepania na siłę czy coś.
Po polskiej stronie podobnie.
Tylko zdziwieni, że się nie baliśmy tak spać gdzie popadnie, bo auta z polskimi blachami… najwyraźniej ludzie nie mają tak spapranych głów polityką…
To, że jesteśmy w kraju widać od razu.
Oczy atakuje syf reklamowy, zero krajobrazu. Dramat.
Kurs na piramidę.
Drogi gorsze jak w Rosji. Maaasakra, ale jedziemy dalej.
Piramida…

Kiedyś chyba to lepiej wyglądało.


Teraz lecimy na Wilczy.
Całe szczęście droga już lepsza.
Węgorzewo zakupy i jakaś szamka w Karczmie.
Dobre było. Polecam.
Na Wilczy Szaniec wpadamy przed 19.
Pan z kasy się już chciał zwinąć, ale udało się całe szczęście załatwić teraz i nie trzeba było latać za tym dnia następnego.
Prąd, porcelana, prychol <3 dobro luksusowe jak kawior w naszych czepach 🙂
Nemiroff, piciopaki i heheszki takie, hmm jak zwykle 🙂
No i Nemiroff tylko z Ukrainy.
Wesoło spać się poszło 🙂 w nagrzaną farelką czepke 🙂

26 IX ~265km
Było chłodno… Ida wyłączyła w nocy farelkę bo jej było ciepło 😛
Człowiek wstał, wyprał się, kawę zrobił, najadł się.
Prawie jak w domu 🙂
Oczywiście najbliższych sąsiadów już nie było… czyżby heheszki ich wystraszyły 🙂 ?
Szybka zbiórka i lecimy zwiedzać te bunkry bo morza nie ma.
No nie ma co ukrywać. Kawał żelbetu tam leży. Mieli rozmach.
Ale by jakoś specjalnie urzekło… to chyba nie.
Trochę przereklamowane moim zdaniem.
Zastanawiałem się jedynie dlaczego tyle starych Niemców tam wpada… zobaczyć gdzie za małolata pracowali oni czy ich ojcowie/matki?
Hyh…
Lecimy dalej.
Szumi dokoła las czy tam koła 🙂
Droga piękna, ale gorzej jak w Rosji.
Na powrocie znów wpadamy do Gregów. Słodki prezent i wymiana łożyska w przednim kole 🙂
Uwielbiam ten ich pierdolnik w domu 🙂
Emi zrobiła pyszny rosołek i po nim kulturalnie spierdalamy dalej.
Kruzing po Trójmieście pod Martwą Wisłą i dalej na Szpan Platz.
Niesodziewajka u Radzików i na Mechelinki 🙂
Wjazd tradycyjnie ciut hardcorowy, ale te widoczki….
Na miejscu jeden kamperek na niemcowych blachach 🙂
Parkowanie i kulturalne heheszki z ‘hajdiklape’ w tle 🙂

27 IX ~71km+125km ŻbezQ
Dzień zaczynamy podobnie jak 3 poranka wyprawy.
No i dalej w kimę 🙂
Śniadaniowo na relaksie i lecimy na samolot.
Trasa leci ospale, ale na miejscu Chany ożywa.
Po wejściu i ja czuje się jak nowo narodzony…
Fajnie, że nie jest jeszcze takie rozdupczone.
Po sesji jedziemy w kierunku domu, zatrzymując się na tankowanie i kawe.
Oczywiście musieliśmy zahaczyć o ludzika lego 🙂
Na miejscu chwila ogaru i odpinamy Muszelkę i Idzi zostaje w domu.
Samą Żabą lecimy dalej na kolejne samoloty.
Lekko odbijamy z trasy, śląc mmsa do Grega 🙂
Pogoda się niestety zdupiła, zaczęło padać, ale suma sum na miejscu było zacnie.
Niestety ostał się tylko jeden samolot, ale jak już wspomniałem warto 🙂
Powrót na spokojnie.
Daleko nie ma.
No i tak zakończyła się moja wycieczka, a Chany z pauza w Gdyni drzemał w Kegu jeszcze dwie noce 🙂

Podsumowując.
Około 1300km
Rosja spoko. Mieszanka całej Rosji w tym małym fyrtlu… od Jakutów przez Kaukazów po oczywiście Słowian. Ciekawe doświadczenie w tak mało zróżnicowanej Polsce.
Ceny podobne jak u nas, mleko smakuje jak od krowy i tak samo się psuje – robi się śmietana 🙂
Ład za dużo tam nie było, ale passatami b2 jak i audi 100 kraina stoi. T3 też całkiem sporo tam jeździ.
Zero przejawów agresji, wszystko na wesoło. Kultura jazdy nawet i lepsza jak u nas. Przepych i luksus raczej gdzieś się chowa w tym obwodzie.
Imo… warto było.

Petersburg czeka.
pozDDRo

ps
zastanawiam się czy lepiej wrzucać zdjęcia w tekst czy pod dniem, jak teraz, czy na samym końcu wpisu.
Dajcie znać jak Wam byłoby lepiej <:)