Dziwny zlot. Siłą napędzającą była naklejka garbusowa ze Sztumu i kolejna, którą miała być naklejka z Choczewa.
Nie chciałem tak wiedząc, że między tymi zlotami był zlot Trabantów.
Trabantów jak Trabantów 🙂 Zlot Pojazdów Komunistycznych połączony wraz ze zlotem Sokołów ( takie stare motory ) w Czersku pod Warszawą.
Z Trójmiasta jechał niewiedzieć czemu tylko JaJer. Ruszyliśmy jakoś rankiem. Plan był prosty. Nie jechać przez WWA i po drodze zahaczyć Sochaczew.
Tak sobie śmigaliśmy pięknie ładnie. Szokiem był Włocławek. Koleiny na kilkanaście cm! Paranoja!!! No, ale jechało się dalej, ale coraz głośniej.
Powoli odkręcał się pierścień trzymający wydech wraz z kolektorem. W pore się zorientowalismy i dokręciliśmy… jak się później okazało trochę za słoabo. Jadąc sobie dzielnie nagle jebut i głośno jak w ruskim czołgu. Rozkręcił się pierścień i spadł.
Całe szczęśie jedna połowa wraz z śrubami zatrzymała się na rurze. Druga niestety nie została odnaleziona. Zachaczając pobliskie szroty i sklepy motoryzacyjne nie udało się nic znależć. Z pomocą przyszedł kawałek blaszki. I tak dojechaliśmy na zlot.
Ludzi było średnio, ale to w końcu pierwszy dzień, a w zasadzie wieczór.
Patrząc z perspektywy czasu wiele ludzi było, z którymi mam teraz dobry kontakt 🙂
Motorów zajebiście dużo, dziwne auta komunistyczne się widziało, jakieś prototypy. Zabawa też była zajebista 🙂 a dostarszyła ją pobliska rynienka do mycia się z zimną wodą i dziewczyny, które przybyły na zlot 🙂
No i znów czas zleciał jak szalony. Piwko, grile i dobre towarzystwo gwarancją braku czasu 🙂
W drogę powrotna odbyła się już bez przygód 🙂 Pierwszy raz widziałem i przejeźdzałem przez stolice i widziałem Pałac Kultury i Nauki. Co prawda z daleka, ale widziałem. Kilka godzin później byłem już w domku wraz z moją dzielną Korozją 🙂