Zlot jak zlot 🙂
Długo się jedzie, długo się wraca, a na zlocie jest się chwilę 🙁
Zatankowany ruszam po Pchełę.
Psst psst psst psst i Pcheła przed Łodzią śpi 🙂
Naprawdę zezgredziałem i wolę jeździć w dzień.
Cel #1 osiągnięty po 1… Ruda Śląska.
Janusz przywitał nas piwkiem na dobranoc 🙂
Dzięki 🙂
Śpioch…
Rano pobódka bo nie można parkować w piątki w miejscu gdzie zaparkowałem 🙂
Pyszne śniadanko od rudej, śląskiej dziołchy czyli Drabiny 🙂
Rewelacja 🙂 Dzięki 🙂
Po śniadanku ruszamy na garaże w celu naprawy Limuzyny 🙂
Spiłem kawkę, pośmierdziałem i ruszyłem dalej.
Katowicki smut.
Zostawiłem 'pomarańcze’.
Dużo się zmieniło, nie widzieliśmy się od sylwestra (albo i dłużej ;)).
W robocie czasu mało, ale miło było się zobaczyć.
Ruszamy na Kraków.
Korki wszędzie i gps prowadzi jak idiota, ale dużo fajnych miejscówek. Spokój i te wsie chilloutowe, górki, skałki, rzeczki 🙂
W Krakowie jak zawsze zajebiście 🙂
Najedzony i uśmiechnięty cisnę na zlot 🙂
Dojechany 🙂
Przywitany przez Jasia Tableteczke, hasałem uśmiechnięty z flaszunią i witałem się z ludźmi i odwrotnie 🙂
Zaległem z Ludźmi od Wartburga, a potem ktoś, bodaj Poznań, mnie sholował 😀
Rano! 8:30! Wypad do najstarszej kopalni soli w Polsce 🙂
Miło było czekać z Chanym na zjazd 🙂
Ogólnie wesoła wycieczka, fajna miejscówka
i spoko pani Halinka 😀 zdjęcia nie mam, może Chany ma 🙂
Wracając na ośrodek obudziłem się o 18 🙂
I zaczęła się zabawa 😀
Poszedłem spać nad ranem, a rano trzeba wracać 😉
Zlot szybko zleciał.
Za szybko.
L4m3 bez % x3 w sumie!
Okazało się, że z Burka płyn chłodniczy cieknie jak z kaczej dupy .
Duuuużo musiałem dolać.
Po 12 ruszyliśmy z Pchełą by być w domu koło 21.