Destruction Derby!

Destruction Derby!

18 września 2020 0 przez J.J.

Na wstępie…
Z racji braku dobrego aparatu, czasem niemożnością czy też niechęcią robienia zdjęć bo i tak będzie ble, posiłkuję się zdjęciami Gabrysia, seXplor.Chana, Idzi, Tytusa i Heheszków 🙂


A miało być normalnie, spokojnie… a tu Derby.

Kolejny wypad po kraju z racji padaki z planowanym tripem dookoła kałuży.
Tym razem bardziej na zachód z mniej lub bardziej obranymi celami podróżny.

Urlop zaczął się trochę szybciej no i wpadł Gabryś, posiedział, latał po 3m czasem sam czasem nie.

Piątek ~80km
Ruszamy, zkaupy w Rumi i dalej na Lubiatowo.
Dojeżdzamy na miejsce i… Topaz zamknięty. Szybko zamknęli interes, a bardzo szkoda.
Ciśniemy na Karwińskie Błota.
Jedna czepka, jeden bus i później dojechał kamper.
Cisza spokój, jedynie 2 osoby przyszły sobie na spacer.
Było bardzo fajnie, plaża, noc, piwko, gadu gadu…
Aż się nie chciało iść spać.
Noc nie była zbyt miła bo z lenistwa, nie chciałem hałasować, nie rozstawiłem nóżek i się gibaliśmy ciut, Gabryś w Bożenie, a my w Q.

Sobota ~ 45+ 297
Rano śniadanie na plaży i powrót bo Gabryś cisnął do domu…
Ale zdążył wpaść Tytus… chwile pożył i padł jak kawka, w między czasie pakowanko i poleciałem zawieźć przyszłą pannę młodą na imprezę panieńską 🙂
Powróciwszy ruszyliśmy po 19.
Na początek szyba spadła w drzwi, a za Świeciem kable od rozrusznika się wypięły 😉 Wina Tytusa 🙂
Tytus dzielnie znosił nieautostradowe prędkości i pojechał razem z nami, albo my z nim do Bydgoszczy.
Tam pozostawiamy Tytusa, który udaje się do domu przemyśleć swoje nadchodzące postępowanie 🙂
Dojeżdżamy na miejsce po paru godzinach spokojnej, nocnej trasy.
Chany już z dala nas słyszał, nie to, że byliśmy głośni, i przywitał.
Na miejscu jeden busik, cisza spokój, patrol jeden 🙂
Szybkie rozstawianie i wbijamy do Muszli FuRaJdera i tak biadolimy zwyczajnie.
Noce rześkie… będzie test dla grzanka


Niedziela ~245km
Czany wstał pierwszy i oczekiwał naszego wstania 🙂
Wstajemy na spokojnie.
Przy dziennym świetle widać mały parking przy jeziorku.
Jeziorko trochę spieniona woda od wiatru, ale całkiem ciekawe miejsce Mogło by być na dłuższą chwilę jak parę godzin, ale w planach co innego.
Ogarniamy i chaty na swojej Milfie śmiga obczaić kontenerek.
Okazuje się, że zamknięty, ale nim wrócił do nas jakiś człowiek go otworzył. Robi nawrotkę i oto kibelek, prychol z ciepłą wodą… i uwaga… zdarma!!
Szok, ale miło bardzo, bo porządek w środku, śmieci dookoła niewiele, ale wiadomo jak jest w tym pięknym naszym kraju.


Ciśniemy dalej, celem Dęby.
Parkujemy przed pewnej Pani domem, która mówiła, że pod dębem sąsiada często się bawiła i w sumie pod nim wyrosła…
Fakt był spoko:)
Składaki poszły w ruch i wycieczka…
Gdy wjechaliśmy na wał od razu było widać drzewa…
A w sumie ich zwłoki, które rzucały się najbardziej.
W koło pełno starych dębów, ale w sporych odstępach.
Kiedyś to musiał być naprawdę piękny dębowy las… bo skąd tyle takich starych dębów…

Po objazdówce czas wejść jechać dalej… Uctok
Trasa trochę bokami, trochę głównymi… czyli tak jak lubimy.
Po drodze spotykamy dwa stare Junaki.
Na wjeździe trzaskamy fotkę i kierunek stacja… ilość paliwa zatankowanego niemal identyczna… różnica nastu groszy.
I na pole…
Mega dziwny widok 😀
Ale ludzie są, dojeżdżają nowi, także ciągle się dzieje.
Po szybkich zdjęciach lecimy na ASP.
Chany pierwszy ja zaraz za nim 🙂
Qek się otworzył, silnik stanął.
Wbiegam będąc tuż za nim uprzednio zaciągając ręczny i krzycze do młodych chłopaków, którzy wjechali chwilę przed nami
– No chłopaki, pchamy, pchamy 🙂
Z uśmiechem pomogli, a ja dostałem Q w plecy bo zapomniałem o niej 🙂
Potem ziomki pogoli Żabie się wdrapać 🙂 Dzięki!
Rozstawiamy się z widoczkiem.
Czas na chill.
Kolacja, kawka, herbatka #chanykopter i beczułka piwa na dobrą okazję, ale uctokowe też było 🙂
Zapadła noc… czas spać

Poniedziałek ~130km
Wyspani wstajemy i szybki ogar.

Zjeżdżając zauważyliśmy namiot pod sceną.
Myśleliśmy, że opuszczony, ale tuż przed chęcią zatrzymania się by pójść go spenetrować wyłoniła się głowa 😀
Po drodze przyszedł pomysł na Niemcy, ale Jędrek dokumentów nie miał i bez sensu robić problem w razie wu… w końcu #daleko nie ma 😉
Do Krzywego Lasu dojeżdżamy przez całkiem urokliwe miejscowości jak np Chojna 🙂
Niestety już nie da się dojechać pod same drzewa jak kiedyś 🙁
Sesyjka i uciekamy dalej.
Wychodząc z lasu udało nam się dodzwonić do Kemi.
Skoro już tu jesteśmy to grzech by był jakbyśmy nie dali znaku 🙂
Tuż przed autami niesamowicie się rozpadało 🙂
uff

Z Kemi uało się spotkać w Szczecinie na naszej miejscówce, na Łasztowni.
pozDDRo! Mega było widzieć 🙂
Całkiem spory plac, kilka busów, kilka kamperów na miejscu i kibelek… klasa 🙂
Po chwili relaksu wskoczyliśmy na Milfy i klasyczny objazd miasta i jakaś szama.
Co tu dużo mówić… spodobał mi się Szczecin.
Wszystkie ściany zawalone <3
Centrum też całkiem przyjemne. Kamienice, zameczek, spoko wiadukt na wylot, szachy na rondzie 🙂
ziemniak i spółka czy specjal bosman też warty spróbowania.
Przed domkami spotkaliśmy Matematyka.
Mega oczytany i przyjemnie się go słuchało 🙂
Powrót do cepek co by delikatnie przyciszyć śmiechy i hihy 🙂
póżniej bajbaj

Wtorek ~60km
Wstaje, Chany zaprasza na szamę, I śpi 🙂
Ciśniemy na gruzy w Policach bo w planach chillowanko na Półwyspie Grodzkim.
Police nuda, albo nie wiemy gdzie coś ciekawego.
Dojeżdżamy na pierwszą miejscówkę… całkiem spoko, ale nie można stanąć przy wodzie 🙁
Szukamy dalej i się trafiła.
Mega miejsce.
Jedna ekipa miała dobry domek. Z dużego dostawczaka, z windą jako taras 🙂
Trochę opowieści o tym miejscu się wysłuchało, zdjęcia zobaczyło i w ogóle pogadało.
Soki rozchodzą się w podziękowaniach 🙂
#chanykopter latał, grill płonął, 10 w skali Beauforta, piękne niebo i księżyc.
Telefon od Tytusa… I ku zdziwieniu oznajmił, że dał się namówić 🙂
Czas leciał… idziemy spać 🙂

Środa ~235
Wstajemy dość wcześnie 🙂
Chany jak rano wstał, nie ogarnął i chcąc mnie obudzić poszedł budzić Tytusa, bo myślał, że stoi przy swojej przyczepie 😀
Mr T. 😀 się nie wyspał zbytnio 😀
Heheszki, szamka, zawleczki w zawieszeniu i uciekamy betonowca… daleko nie ma.

No dobra, była długa… co prawda niecałe 100km, ale ostatnie 8km…
Zauwazyliśmy, że nawi coś nam długo czas pokazywało, ale droga wyglądała fajnie…


Później było tylko gorzej.
5km później bo utracie tłumika , DestrakszynDerby… Rozpinka przyczep i na miejscówkę dolatujemy bez Muszelek.
Dojeżdżamy dalej jak mapa pokazuje.
Przejazd przez mega tereny, dużo zieleni i ptaszorów.
Niestety wiatr trochę szalał i #chanykopter nie ustrzelił wszystkiego co było w głowie.

Lecimy nad Drawsko.
Pierwszy dłuższy lasek na pojezierzu to jakbyśmy do innej bajk wjeżdżali 🙂
Te drzewa! i wgle! 😀
Nawi nam dziwnie pokazała dotarcie do miejscówki, ale google czasem spoko i lecimy wioseczkę dalej.
Dojeżdżamy na miejsce, z nami zostaje bus, inne auto się emigruje właśnie.
Parkowanie i miejsca na miejscówce już na parkingu brak 😀
Poznajemy Fabiana i Ane .de wraz z Popeyem z Australii
Mega ciekawostką było to, że dostali tydzień wcześniej Qeka i zastanawiali się co z nim ogólnie bo mają busa 🙂
Po tym jak wjechaliśmy z 3ma Qekami uznali to za znak 🙂
Udany, żywy bardzo wieczór i kawałek nocy.

Czwartek ~120km
Śniadanko, #chanykopter, pogaduchy i wstępna ustawka w piątek 🙂


Ustalamy cel… Bory Tucholskie.
Trasa leci bardzo przyjemnie, szama i realizacja pomysłu Tytusa, kórego nie skumalimy 🙂

W Swornych gaciach zakupy.
Stali bywalcy za sklepem zainteresowani zestawami.
Przy okazji Chany widział najpełniejszy tojek 😀
Planowana miejscówka zamknięta 🙁
Bar przejął parkin i już stawać nie można 🙁
Szkoda, bardzo szkoda.
Kolejna miejscówka słaba, a pozostałe co były w głowie to nie dla Titka, który postanowił zostać jeszcze jedną noc.
W ostateczności lądujemy na dość tanim kempingu/polu namiotowym tuż przed Małymi Swornymigaciami 🙂
Na miejscu dwa durze Kampery, które wjechały chwilę przed nami.
Parkowanko i pod wiatkę.
Grill, herbatka, kawka…
Niestety była to najzimniejsza noc więc szybko się pochowaliśmy w muszlach.

Piatek ~175km
Niestety Tytus nas opuszcza.
Musi ogarnąć VWDD.
Ponownie w górę mapy -> Meche
Po drodze wpadamy do Luba zobaczyć postępy prac przy okazji tankując na wieczór piwo z Lubrowa 🙂
Cisowa City Camping.

Przesiadka do Bożixa i na szybko do Zahira, gdzie zgarniamy Leszków, którzy wpadli odpocząć na weekend w 3m 🙂
Na zad, przesiadka do zestawów i ku celu!
Na miejscu już aif.de i pare innych busów, warto wspomnieć o Chevy i Isuzu 🙂
Dojeżdżają Radziki i wieczór trwa.
Niestety znów się zimno zrobiło 🙁
Odwożę RTzeszów na Centrum.
Kolejne warstwy na sobie i decydujemy się wbić do Q 🙂
Dla Idy rekord 😀 7 osób i pies 🙂
Z ciekawości poszedłem spać do Caddylaka, ale Adam zabierał mi kołdrę i wylądowałem u Chanego… u Nas była Italia.

Sobota ~30km
Dość szybko wstałem…
Śniadanko z Radzikami… Zajebiste niemęskie kanapki <3
Z czasem wszyscy się dobudzają, kawa…
Uciekamy na Centrum coś zjeść.
Baju baj z nowymi znajomymi… może kiedyś się znów z nimi spotkamy… jak będą mieć swoje Q na haku 😉
CCC i przesiadka w Żabę.
Mały spacer1 po Gdyni i Honolulu.
Znośnie 😉
Mały spacer2 i chill na plaży…
Smut wisi w powietrzu bo Michał za raz zawija dupsko, a to znaczy koniec wycieczki.
Wracamy
Rozstaje :C

Niedziela 0km
Urlop się nie skończył…
Leszki zaproponowali nam wypad na Hel…
Pociągiem 😀
Ustawka o chorej porze w niedziele… o 10!
Kawa w maku, drożdzówki ze sklepu i do pociągu 🙂
Czas mija leniwie, przyjemnie.
Po Helu dreptamy po miecie plaży, penetrując dalmierz przy okazji.
Trochę grzybów i jeż.
Świeża 😀 rybka w knajpce…
Po obiedzie to wszystkim się baterie wyczerpały.
No i niestety czas wracać.
Rozstaje 2 w szynobusie i spacer do domku.
Smut…
Jutro poniedziałek i praca 🙁
Ciężko się spało…


No i urlop się skończył… wycieczka się skończyła.
Bardzo zadowolony, mam nadzieję, że idzie to odczuć z powyższego wpisu; )
Nawet człowiek wypoczął i pospał więcej jak w normalnym tygodniu.
Oczywiście niewiele się polizało w trakcie tych kilku km, ale naprawdę się nie dało więcej wyciągnąć z tego wyjazdu.
Całe szczęście pozostaje wiele miejsc wszędzie także trasa się będzie zawsze różnić 🙂 nie mówię o drogach, bo te to jednak zawsze się przeplatają.
W planach nie jest to ostatni wypad w tym roku, ale zobaczymy jak się potoczy 🙂
Trzeba uzbroić się w czysty propan 🙂

Do potem 🙂

ps
z czasem uzupełnię o zdjęcia reszty 😉