Gruby tur.
Niemalże 2700km 🙂
Wraz z Kokiem ruszyliśmy w środę popołudniu do Czarnobyla.
Po drodze odwiedzając Tytusa siostrę i Maxów w Bydgoszczy 🙂
W Lublinie spotkaliśmy się z kawałkiem pozostałej ekipy by udać się na Jamesowe ranczo do Kamionki by kimnąć się ciut.
Czwartek to podróż do Lublina do Renaty i Andrzeja, zakupy i dalej hej ho w trasę.
Na wylotówce dogoniliśmy komplet ekipę tj:
– Freddie z Madziarów 601
– Chany z Korkiem 1.1
– James, Renia, Bartek, Karolina, Kubadupa i Dżoana t3
– Artur 126p.
Niestety malucha zostawiliśmy w Chełmie bo coś się zdupcył i nie jechał zbytnio.
Do granicy jakoś się doczłapaliśmy.
Nie obyło się bez przygód… Freddie, który pierwszy raz wbijał na Ukrainę w systemie celnym jest przemytnikiem samochodów i nie chcieli go wpuścić 🙂
Ale wszystko dobrze się skończyło 🙂
Trasa do czekpointu zajebista. Prosta betonowa droga, tylko czasami lód na drodze 🙂
Na jednym z posterunków milicji trochę za szybko pojechaliśmy i mieliśmy mały pościg.
Czerwony miś spanikował i uciekł i nie dotarł do Zony 🙁
Skończyło się na 15$ 🙂
Potem droga ciut dziurawa, ale dało się spoko jechać.
Do Czekpointu dotarliśmy z 1,5h opóźnieniem.
Potem cały dzień spędziliśmy w Zonie, gdzie pyrkał sobie Trabant Freddiego, a my śmigaliśmy sprinterem.
Polecam! Warto 🙂
Noc spędziliśmy w jakimś przydrożnym motelocostambarze, gdzie srogo się bawiliśmy do późnych godzin nocnych 🙂
Ach ta wódka tańsza od wody 😉
Poranek przywitał nas mrozem.. takie tam -15’C…
Tylko woda zamarzała w układzie chłodzenia Wartburga.
3h później udało się wszystko rozmrozić. Całe szczęście nic się nie stało takiego co by uniemożliwiło dalsza podróż 🙂
Rozdzieliwszy się na dwie grupy z Chanym pojechaliśmy do Kijowa!
Znaleźliśmy miejsce przy Majdanie i tak sobie pohasaliśmy chwil kilka.
Będzie trzeba tam kiedyś wrócić 🙂
Droga powrotna bez problemów. Śmigając około 100km/h nie mając problemów na granicy dogoniliśmy niemal ekipę, która do Kijowa nie pojechała.
Ogólnie Ukraina raj 🙂
Tani alkohol, pięęęęęęęęęęęęęęęęękne kobiety, masę starych samochodów i całkiem spoko drogi 😉
Udało się też znaleźć Misia. Nie uciekł aż tak daleko, gdzie nas zatrzymała milicja. Ale jakiś dziki zwierz musiał go wykorzystać bo ma dziurę ;O
Koło północy byliśmy już w Lublinie. Zalawszy płyn do chłodnicy poszedłem spać na kilka godzin snu u Renaty i Andrzeja 🙂
Zaspaliśmy trochę, i tak około 8 ruszyliśmy do domu.
Trasa spoko, trochę mgły, a od Warszawy 130-145 wraz z Mazdą śmigaliśmy dobie i czas miło leciał 🙂
W Pasłęku odwiedziliśmy Izę, która poczęstowała nas szarlotką i herbatą 🙂
I tak o 14:30 stawiłem się na zakończeniu sezonu Trójmiasto, klasycznie.
Udała się impreza zajebiście 🙂
Ponad 400 aut!!!
Robimy robotę 🙂
Z takich minusów to:
– licznik mi przekłamuje 100m na 1km
– sprzęgło mi się ślizga
– hamulce coś się znacznie pogorszyły