a Ty kim chcesz być jak dorośniesz?

Celu nie ma, jest droga, a daleko nie ma. 
Czasem ciężej o pretekst, ale bawić się dalej trzeba… zabawkami jak i wyobraźnią.

J

Przydasie i inne takie

asd

lato pachnie mixolem

noś to źą!

Gdynia – Łeba – Gdynia / Pierwszy wyjazd turystyczny i w dodatku full spontan!

utworzone przez | lip 11, 2005 | Koro | 0 komentarzy

Hihi. To było piękne. Spontan, głupawka i soba, do której czuło się coś mega zajebistego. Wraz z Jdee postanowiliśmy wybyć do Łeby. Plan prosty. Jdee ma wejściówke na Kamping sprzed kilku lat, ale rok wcześniej działała.
Szybkie zakupy w Lęborku i śmigamy. Wjeżdzamy, a babka spisuje numery ;P, ale nic tam. Miejsówka zajebista. Kilkadziesiąt metrów od plaży. Pogoda zajebiście dopisała.
Dzień minął mega szybko jak i cały ten wypad. Dzień na wylegiwaniu sie i spacerach po plaży. Noc to już głupawka jak nic. Wlepy, zachód słońca, poszukiwania czegoś na kolację i śniadanie i w ogóle! MEGA!
Eh pięknie było. Pierwsza noc w samochodzie. Zajebiście niewygodne fotele dały rade ( miałem coś pojebane z kanapą, że się nie rozkładała ). Wstaliśmy mega wcześnie by obejrzeć wschód słońca, który wschodził nie z tej strony 🙂
Rano zajebiste śniadanko, prysznic i czas spierdalać bo jakoś nie byliśmy pewni czy numerek sprzed kilku lat się nie zmienił 😛 Chwila wątpliwości i udało się 🙂
Auto gdzieś postawiliśmy w mieście i ruszyliśmy na wydmy od strony plaży. Skwar taki, że w gaciach było gorąco! Wdrapaliśmy się widoki piękne 🙂
W drodze powrotnej znów beka. Tych strczących sutków nie zapomne 😛 i chyba nie tylko ja hihi.Wieczór minął na szablonowaniu byłych terenów wojskowych. Miejsce miało klimat. Chcieliśmy tam spać, ale troche sie baliśmy sami na takim odludziu.
Nadszedł wieczór więc poszukiwania kolacji pt 'co to jest to anczois?’ 😀 i takie tam hihi.Noc spędziliśmy na parkingu, na jakimś osiedlu. Najebane 2 parki, bawiące się na placu zabaw troche tam spanie uniemożliwiły, ale w końcu się udało.
Ranek tez zajebisty. Mycię zebów, parzenie herbaty na krawężniku. pamiętam tą zdziwioną mine kolesia na balkonie hihihi.
Zacnie. Korozja jak zawsze dzielnie się spisła i znosiła nasze głupawki.
Aż się łezka kręci w oku…