Ale miałem kryzys.
Tuż przed świętami wyjebało się wszystko.
Plan był na szybki serwis olejowy i wybebeszenie Mariana bo gdzieś cieknie.
By się nie unieruchomić chciałem na przegląd Latino pojechać.
No i…
Wjazd na warsztat, lekki wyciek płynu po bloku silnika… spod głowicy…
Akurat o dziwo wpadł Jaca, odkręca zbiornik, a tam… kawaaa
No cóż… jprdle i do przodu.
Marian wjeżdza na ekspresowy serwis.
Jak ktoś czyta czasem te wypociny to pewnie kojarzy część pierwszą wpisu sprzed roku, oczywiście dziura… a nawet dwie…
No to spawarka w dłoń i jazda…
Najpierw na stole, a potem pod auto… no i jakaś masakra była… mimo, że na stole szło super… tam ewidentnie nie szło…
Trzeba więcej spawać… bo mega się załamałem i uciekałem od problemu
Także święta znów bez auta…
Dzięki Adam za CaddyLucka 😉
Dzięki Łukasz za siłę mięśni… trochę przyspieszyło robotę.
Dzięki Buzia za zjebke.
Dzięki Robert za gadke
Dzięki Michał za prezent na święta
W końcu nabrałem werwy do roboty i już jakoś poszło… ale nie ma co ukrywać kurwy leciały.
I jakoś to wyszło… dużo lepiej jak na wewnętrznej stronie.
I tak pospawałem.
Wymieniłem olej w silniku, filtr też, olej w skrzyni, olej wspomagania, filtr kabinowy i lampy z przodu.
Zapomniałem naprawić światła wstecznego, ale to żyje z tym już od dawna, a w zasadzie z jego brakiem 😉
Także pozddro.elo