Jesteśmy.
22h w drodze powrotnej.
Ale pokolei 🙂
Ruszyłem z Adasiem. Potem Majka, Mełno.
Awaria świateł. Chuj wie ocb, ale coś nie świecą i zamaist zwykłych są długie, a zwykłych nie ma. Zamiana kabelków i lecimy.
Pada w cholere, leję sie wszędzie woda niestety, światła świecą, ale ich w sumie nie ma. Decyzja taka, że stacja i bawimy się instalacją. Kupiłem nowe h4, bezpieczniki i zabawa w czyszczenie styków i takie tam. I zadziałało. Dalej do Pińczowa po drodze kimając 30 minut. Pińczów. Chaby razem z nami leci. I tak lecimy lecimy, nic się nie dzieje, Słowacja, Presov, Kosice, kantor, dalej ekipa z rejestracją na Ry 🙂 I tak wlecieliśmy na zlot. A w zasadzie dzień przed 🙂
Ogólnie hard. Nic nie było widać, że cokowliek będzie się działo.
Ale dzień później okazało się, że się dzieje i się działo 🙂
Węgrzy zajebisci ludzie 🙂
I tak minął zlot. Droga powrotna troszkę dłuższa z powodów powodziowych, ale widoki jakie byy na trasie wynagradzają wszytsko. Szkoda, że jebana zakopianka tak śmierdzi w chuj i nie ma widoków i jedzie się wolniej niż się pełza się. Z Nowego Targu do Krakowa ponad 4h!!!! Gówno!
I tak lecieliśmy. Adaś kilka razy usiadł za mnie za wiosłem, bo już nie dawałem rady 🙁
Ale dotarliśmy szczęśliwie do domu, po drodze zostawiając Majkę 🙂
Ogólnie ZAAAAAAAAAAAJEBIOZA!!! pomimo jednej smutnej historii:(