jakaś masakra…
rano cieszyłem się jak tata zadzwonił, że auto do odbioru.
pisałem, że to nie sen kilka dni temu.
kurwa… to koszmar.
lakier dobierany w mieszalni pod ramki reflektorów…
nic, że jest w chuj jaśniejszy…
robota…
lepiej bym chyba jednak to zrobił…
jak żałuję tego aerografu…
no nic.
cza kupić bolla i sikaflex i lecimy z tym gównem.
chyba jakaś przestroga dla mnie bym więcej tak się nie opierdalał z robotą.
ciekawe ilu dziedzin mego życia to się tyczy…
ot takie retoryczne pytanie na koniec 😉