Rok temu się nie udało bo łożysko.
W tym roku się jednak udało 🙂
Ruszyliśmy z Magdą w poniedziałek wieczorem.
Bez pośpiechu, z leniwymi hamulcami, z napojem leczniczym, z drzemką, spalaniem 5/100 dojechaliśmy o wschodzie słońca do Kostrzyna.
Potem jeszcze kilka km do placu Woodstockowego.
Pokręciliśmy się, fotki porobili i tak autko stanęło na najbliższe 6 dni 🙂

Miejsce idealne. Taras trabantowy dla VIPów z widokiem na scenę i super nagłośnieniem 🙂 Pełnił of koz również funkcje namiotu 🙂
Ogólnie… Zajebiście 🙂

Droga powrotna też na lajcie.
Zawitaliśmy do Michasia nad jeziorko.
Magda miała okazję jechać pierwszy raz Trabantem, bo Michaś nie umie Koro odpalić, a ktoś musiał pchać 😉

Niestety zdupiło się coś… autem miotało przy wysiłku i dodawaniu gazu, że masakra ;/

No pomyślimy co to jest…